...no właśnie jaki jest?
Miesiącem kończącym zimę, miesiącem zakochanych,najkrótszym miesiącem w roku...dużo by tu wymieniać.
Dla jednych szczęśliwy, dla innych pechowy, a dla mnie po prostu obojętny.
No, ale jeśli muszę już sprecyzować to luty jest dla mnie miesiącem zastoju twórczego.
Kilka rzeczy zaczętych, a nieskończonych, a nie wspomnę już ile czeka żeby w ogóle zacząć...
Żeby się nie zawstydzać na Waszych oczach przedstawię ostatnią zaczętą i jeszcze nie skończoną rzecz.
Kiedy skończę powinna z tego wyjść kwadratowa siatkowa serwetka :)
Spokojnie, masz jeszcze trzy tygodnie... Dużo czasu na skończenie robótki ;)
OdpowiedzUsuńTą może mi się uda, ale co z całą resztą pozostałych rzeczy...ojjj niedługo będą mi się śnić po nocach hehehe
UsuńAle zawsze to jedna mniej, a reszta kiedyś się zrobi ;)
Usuńnajwyżej zostaniesz lunatykiem i wykonasz wszystkie zaległości z uśmiechem na ustach i zamkniętymi oczami ;)
UsuńAlbo dzieci będziesz wymęczać na maksa, żeby potem dłużej spały, wtedy będziesz mogła tworzyć. ;-)
UsuńNo super się zapowiada :) powodzenia i cierpliwości w ukończeniu :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam zacięcie i cierpliwość. Osobiście mogę wydziergać tylko szalik na drutach :).
OdpowiedzUsuńja taki styczeń miałam :)
OdpowiedzUsuńBo to luty. Zima. A my jak te muchy ospałe, skostniałe ;)
OdpowiedzUsuńSkoro luty to miesiąc zastoju, to jak powoli podokańczasz wszystkie prace, marzec będzie miesiącem twórczych fajerwerków :) U mnie luty też nieciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuń